Ostatnio w mediach dużo mówi się o rzekomym „naruszaniu praw człowieka” przez KRL-D. Nie jest to oczywiście nic nowego, wszakże przedstawianie jej w jak najgorszym świetle nie od dziś stanowi normę dla zachodnich środków masowego przekazu. Wysuwane wobec niej zarzuty jak zwykle nie są poparte żadnymi rzetelnymi dowodami, a osoby posiadające głębszą znajomość jej realiów dostrzec mogą ich niewiarygodność czy wręcz absurdalność. Z drugiej strony w społeczeństwach, które stale atakowane są demonizującymi ten kraj, sensacyjnymi fake newsami, wielu ludzi zawsze bezkrytycznie przyjmie każdą negatywną informacje na jego temat niczym prawdę objawioną, niezależnie od tego jak rażącym kłamstwem byłaby ona w rzeczywistości. Powiedzieć więc można, że sytuacja w zakresie wysiłków propagandowych na rzecz siania dezinformacji i wypaczania obrazu KRL-D pozostaje bez zmian. Zajrzyjmy pokrótce za kulisy tych działań.

Prawda kontra dolary

Pewien wybitny japoński dziennikarz zwrócił kiedyś uwagę na przykre zjawisko. Stwierdził, że prawie wszyscy jego koledzy po fachu, którzy w młodości opowiadali się za sprawiedliwością społeczną i ujawniali niesprawiedliwości systemu kapitalistycznego, z czasem stali się konserwatystami i orędownikami kapitalizmu. Ocenił, że ujarzmiły ich trudności ekonomiczne, z którymi musieli zmierzyć się w surowym społeczeństwie kapitalistycznym, gdzie wszystko determinują pieniądze. Bo walka o sprawiedliwość i prawdę rozjaśnia przyszłość, ale trudniej może być rozjaśnić nią tu i teraz własny dom i byt swojej rodziny.

Obecnie Departament Stanu USA dysponuje oficjalnym budżetem na szerzenie dezinformacji o KRL-D w wysokości 25-50 mln USD rocznie. Środki z niego bezwarunkowo używane są do finansowania materiałów służących celowi budowania negatywnego jej wizerunku, niezależnie od prawdziwości zawartych w nich treści. To łatwe źródło zarabiania pieniędzy i są na świecie organizacje oraz ludzie, którzy chętnie z niego korzystają. Zapatrzeni w korzyści ekonomiczne, zapominają o uczciwości i obiektywizmie. Podobnymi motywami kierują się też osoby, które nie otrzymują pieniędzy bezpośrednio od rządu USA, ale uznają, że skoro sensacyjne newsy sprzedają się najlepiej warto jest takie tworzyć. Nieważne, że są one oparte na doniesieniach niezweryfikowanych, głęboko wątpliwych a nawet wyraźnie kłamliwych; nieistotne, że są krzywdzące wobec innych, najważniejsze, że przynoszą zyski. Dla zwolenników takiego postępowania kwestie związane z KRL-D są wymarzonym polem do popisu, wiele dekad kreowania przez Zachód demonicznego obrazu tego kraju sprawia, że powiedzieć mogą o nim praktycznie wszystko i bezkarnie ciskać w niego obelgami. Wśród dorzucających swoje trzy grosze do skierowanej przeciwko KRL-D fałszywej propagandy zdarzają się też tacy, którzy mogą nie mieć złych intencji, lecz są zwyczajnie niekompetentni w temacie Półwyspu Koreańskiego i dali się oszukać. Tak czy inaczej, z pokaźną pomocą dolarów z USA spirala kłamstw o Korei bez końca się nakręca. Właśnie na powstające w ten sposób, dalekie od prawdy, pseudoinformacje powołują się amerykańscy oficjele, gdy publicznie mówią o „poważnym problemie praw człowieka w KRL-D”. Ich słowa obiegają cały świat, aby jeszcze bardziej utrwalać w świadomości społeczeństw wizerunek „złej Korei”.

Działania takie jak wspomniane powyżej sprawiają, że wielu dobrych i sprawiedliwych ludzi na całym świecie przyjmuje wrogą postawę wobec Koreańczyków, choć w istocie dzielą z nimi podobne myśli, aspiracje i marzenia. Nigdy by tak się nie stało, gdyby nie byli okłamywani, ciężko ich więc nawet za to winić.

Odpowiedzialność za tę sytuację niewątpliwie ponoszą natomiast biorące udział w wymierzonej w KRL-D kampanii oszczerstw media, które sprzeniewierzyły się dziennikarskiej misji poszukiwania prawdy i stały narzędziami w rękach establishmentu USA.

Przykładów na to, że tworzone przez nie treści najczęściej nie uczą, a oszukują, jest niezliczona ilość. Pierwszym z brzegu mogą być wielokrotnie powtarzające się doniesienia, jakoby ta czy inna postać publiczna z KRL-D została właśnie stracona. Doniesienia, którym towarzyszyły często szczegółowe opisy rzekomych egzekucji. A wszystko to ogłaszane było tylko po to, aby za jakiś czas „skazańcy” okazywali się być cali i zdrowi, o czym media nie informowały już z takim zapałem. Sytuacje takie, jeśli nie cudownymi zmartwychwstaniami, wyjaśnić można tylko tym, że zachodnie środki masowego przekazu aktywnie produkują oszczerczą propagandę przeciwko KRL-D.

Inny przykładem mogą być medialne raporty twierdzące, że w kraju istnieją „obozy koncentracyjne dla więźniów politycznych”. Każdy kraj na świecie ma system więziennictwa i resocjalizacji, nie da się tego uniknąć. Natomiast wysuwanym wobec KRL-D zarzutom, że posiada ona u siebie „straszne obozy koncentracyjne” i przeróżnym niestworzonym historiom rozpowszechnianym na ten temat, brak jest jakichkolwiek podstaw. Co więcej, to co propagatorzy takich oskarżeń usiłują prezentować jako dowody na ich poparcie, nie tylko nie przekonuje do głoszonego przez nich stanowiska, ale wręcz je kompromituje. „Dowodami” tymi bowiem mają być zdjęcia satelitarne, na których nie widać nic poza dachami mogących pełnić dowolną rolę budynków, oraz zeznania kilku osób, których według żadnych obiektywnych standardów nie można uznać za godne zaufania.

Zdjęcia satelitarne, szczególnie w czasach wysoko rozwiniętej technologii, faktycznie mogłyby pomóc wykazać wiele rzeczy, gdyby tylko było co. Te które wspierać mają zarzuty przeciwko KRL-D, w rzeczywistości pokazują tylko jedno – że jakiekolwiek dowody w tym zakresie nie istnieją. W przeciwnym razie oskarżyciele KRL-D niewątpliwie nie ośmieszaliby się, powołując się na coś takiego.

Jeśli chodzi o wyżej wspomniane zeznania, ich sumienna analiza bez większego trudu pozwala zauważyć, że są nielogiczne i niespójne, pozbawione zgodności co do opisów warunków i miejsc. Mocy nie dodaje im też fakt, że pochodzą one od tzw. „uciekinierów z północy”, których wiarygodność jest, delikatnie rzecz ujmując, mocno wątpliwa. Aby to krótko zobrazować, można przytoczyć historię jednego z nich nazwiskiem Shin, wielkiego ulubieńca twórców wymierzonej w KRL-D propagandy. Twierdził on, że urodził się i spędził większość życia w „obozie koncentracyjnym”, na bazie jego opowieści powstała książka, której sprzedaż przyniosła niemałe pieniądze. Mówił na forum ONZ i spotkał się z byłym prezydentem USA Georgem Bushem. Sytuacja zmieniła się, gdy KRL-D opublikowała materiał, z którego jasno wynikało, że w żadnym obozie nigdy on nie był, a z kraju uciekł przed grożącą mu odpowiedzialnością za brutalny gwałt na 13-letniej dziewczynce. W konfrontacji z dowodami na swoje przestępstwo i oszustwa, człowiek ten przyznał, że faktycznie dużo nakłamał, po czym wycofał się z działalności publicznej. Powyższa sprawa to tylko jeden z przykładów, w których wrogie wobec KRL-D środowiska robią „bojowników o prawa człowieka” z osób będących, mówiąc wprost, zwykłymi przestępcami i wykorzystują ich w swojej propagandzie.

Zresztą w propagandzie tej wykorzystywane jest praktycznie wszystko. W każdej sytuacji jaka ma miejsce w KRL-D media głównego nurtu na siłę starają się doszukiwać czegoś co mogłoby pozwolić wysunąć jakieś nowe zarzuty pod adresem jej władz. A gdy w kraju tym umrze jakaś znana osoba, natychmiast pojawiają się komentarze o „nieznanych okolicznościach” jej śmierci.

Wszystkie problemy KRL-D – czasami rzeczywiste, ale bardzo często też wyimaginowane – w medialnych przekazach zawsze przedstawiane są jako mające miejsce z winy najwyższego kierownictwa kraju i jego polityki. Na tej zasadzie równie dobrze można by przedstawiać wszystkie zdarzające się w USA morderstwa i strzelaniny, będące tam niestety plagą, jak również wypadki drogowe, katastrofy naturalne itp., jako rzeczy dziejące się na rozkaz prezydenta czy sekretarza stanu lub realizowane w ramach uknutych przez nich spisków.

Współczesne zachodnie media są mistrzami manipulacji. Intensywnie wykorzystują swoje możliwości w nieprzerwanej, potężnej kampanii propagandowej przeciwko KRL-D. Specjaliści dobrze znający ludzką psychikę pracują nad tym, aby kampania ta była możliwie jak najbardziej skuteczna. Każdy jej sukces jest zjawiskiem bardzo przykrym – triumfem amerykańskich dolarów nad sprawiedliwością i prawdą.

Wybiórczość i podwójne standardy

Obecnie media nieustannie donoszą ze szczegółami o tragedii wojny na Ukrainie. Oczywiście dzieje się tam ogromna tragedia, straszne rzeczy, do których nigdy nie powinno dochodzić. Jednak tragiczne wydarzenia mają miejsce również w Afryce, Ameryce Łacińskiej i Azji – w Palestynie, Sudanie, Kolumbii czy Myanmarze. Mimo to, temu co dzieje się w tych częściach świata poświęca się bardzo niewiele uwagi, lub całkowicie się ignoruje. A przecież życie mieszkających tam ludzi jest tak samo wartościowe jak mieszkańców Europy i tak samo powinno być chronione.

Media są wybiórcze i mocno widoczne jest to oczywiście też w temacie KRL-D. Zgodnie z zasadą, że o kraju tym można mówić tylko negatywnie, jest on na przemian demonizowany lub wyśmiewany. Wszystkie sukcesy Koreańczyków, o których wiele można by mówić i pisać, gdyby przyjąć obiektywny punkt widzenia, są skrzętnie pomijane w medialnych raportach.

Rażące podwójne standardy stosowane są w kontekście spraw między KRL-D a USA. Przyjrzyjmy się temu pokrótce.

USA – mocarstwo, które niegdyś zrównało Koreę z ziemią i zabiło miliony Koreańczyków – nie przestają dziś grozić KRL-D i wciąż przeprowadzają agresywne ćwiczenia wojskowe pod jej granicami. Jawnie trenują tam takie akcje jak zajęcie stolicy kraju czy uderzenie na jego strategiczne obiekty, używając przy tym zaawansowanego sprzętu militarnego i broni zdolnej do ataku nuklearnego. Niesławny amerykański polityk John Bolton, w czasach gdy pełnił rolę ambasadora USA przy ONZ, zapytany kiedyś o amerykańską politykę wobec KRL-D z rozbrajającą szczerością wskazał na książkę zatytułowaną „Koniec Korei Północnej” i powiedział: “To jest nasza polityka”. Niestety obecne postępowanie Stanów Zjednoczonych jasno wskazuje, że wciąż marzy im się realizacja tego celu.

Dla kontrastu, KRL-D nie prowadzi polityki „Koniec USA”, nie prowadzi podobnej polityki wobec żadnego kraju, nie wysyła swoich wojsk i broni tysiące kilometrów od własnych granic, aby ćwiczyć tam atak na inne państwo. Jej celem wyraźnie jest tylko ochrona swojego narodu, jego bezpieczeństwa, stabilnej przyszłości i ziemi. Nigdy nie zrobiła niczego co wskazywałoby, że jest inaczej.

Gdyby zachodnie mass media były obiektywne, w takiej sytuacji można by się spodziewać z ich strony miażdżącej krytyki pod adresem USA. Niestety to KRL-D jest przez nie atakowana, a jej środek odstraszania nuklearnego określany jest jako „globalne zagrożenie”.

Niedorzeczność prób robienia z Korei niebezpieczeństwa dla świata bije jednak w oczy.

Pogorszenie sytuacji na Półwyspie Koreańskim zawsze będzie mieć znaczący negatywny wpływ na rozwój KRL-D i życie ludzi kraju. Dla Stanów Zjednoczonych z kolei sytuacja wygląda inaczej. Zjawisko takie w wielu aspektach stwarza dla nich korzystne warunki, gdyż daje im pretekst do podjęcia działań, które umożliwią im realizacje istotnych dla nich celów, jak wzmocnienie presji militarnej na Rosję i Chiny, przyspieszenie współpracy sojuszniczej, zwiększenie eksportu broni i ciągła rewitalizacja amerykańskiej gospodarki wojskowej. W Stanach Zjednoczonych, oddalonych od KRL-D o ponad 10 000 km, napięcia na Półwyspie Koreańskim mogą być uznawane za lekką strategiczną grę nuklearną, ale dla KRL-D to sprawa życia i śmierci. Aby zakończyć niebezpieczną grę Waszyngtonu i nie paść ofiarą jego imperialnych ambicji, Koreańczycy zbudowali broń nuklearną i międzykontynentalne pociski balistyczne zdolne do dosięgnięcia terytorium USA. Czy więc stwarzają oni jakiekolwiek zagrożenie? Żadnego. Chyba, że ktoś za takie chciałby uznać potencjalną samoobronę, do której doszłoby w przypadku agresji na ich kraj. Nawet dziecko powinno zrozumieć po czyjej stronie jest tu słuszność.

Niestety, zgodnie z przyjętym przez media standardem „sprawiedliwości”, Stany Zjednoczone mają zawsze rację bez względu na to, co robią; polityka KRL-D zaś z zasady jest przedstawiana jako błędna. Zabójstwo popełnione w samoobronie kończy się zazwyczaj uniewinnieniem przed sądem, ale polityka samoobrony mająca na celu ochronę całego narodu jest nieustannie atakowana. Koreańczycy od dawna borykają się z tą niesprawiedliwą sytuacją i zdali sobie sprawę, że dzieje się tak z powodu zbyt niskiego poziomu ich siły narodowej, dlatego z determinacją wybrali żmudną drogę do posiadania broni jądrowej.

Każdy ma prawo do własnych osądów i opinii. Warto jednak się zastanowić co kształtuje nasze poglądy na taki czy inny temat i czy nie pozwalamy się oszukiwać.